27 Porcji

Latest Reviews


  • To jest miejsce, które odpowiada na wszystkie pytania. Jak robić dobrą kuchnię? Jak smacznie karmić ludzi? Jak mieć rozsądne ceny? Jak zapewnić gościo…

  • Uwaga! Nie ma piwa. Miejscówka epatuje wielkimi pretensjami i nadętym ego. Niestety, z uwagi na brak, o którym mowa powyżej, nie będzie mi dane nic wi…

  • Drugi dzień naszej weekendowej ekspedycji kulinarnej w Krakowie rozpoczęliśmy od miejsca, po którym spodziewaliśmy się najwięcej. 27 Porcji Slow Food …


About

27 Porcji is open for Casual Dining. 27 Porcji serves Healthy Food dishes. Incorrect or missing information? Make a report, or claim the restaurant if you own it!

Details



Feature List


takeaway availablewifioutdoor seatingpet friendly

Reviews

3 Reviews on “27 Porcji”

Very Good
3.7
3 reviews
  • Krytyka Kulinarna

    To jest miejsce, które odpowiada na wszystkie pytania. Jak robić dobrą kuchnię? Jak smacznie karmić ludzi? Jak mieć rozsądne ceny? Jak zapewnić gościom przyjazną atmosferę? I wreszcie: jak sprawić, by chcieli wrócić? 27 Porcji jest ucieleśnieniem sympatycznej, smacznej, przyjaznej knajpy, z którą można się zakolegować i wracać regularnie, przynajmniej raz w tygodniu.

  • Pogon

    Uwaga! Nie ma piwa. Miejscówka epatuje wielkimi pretensjami i nadętym ego. Niestety, z uwagi na brak, o którym mowa powyżej, nie będzie mi dane nic więcej ocenić i ograniczę się do czerwonej kartki.

  • FoodSnob.pl

    Drugi dzień naszej weekendowej ekspedycji kulinarnej w Krakowie rozpoczęliśmy od miejsca, po którym spodziewaliśmy się najwięcej. 27 Porcji Slow Food i nowy szef Piotr Ślusarz, nie zawiedli! Z dala od turystycznego centrum Krakowa, niejako w kulinarnym off-Krakowie znaleźliśmy niezwykłych ludzi, ciekawe miejsce z ogromnym potencjałem i cudowną kuchnię.  Maria i Adrian Falatynowie, właściciele i twórcy tego nadzwyczajnego konceptu gastronomicznego swoje wizje zaczęli wcielać w życie dwa lata temu, zaczynając od małego lokalu przy ulicy Ruczaj. Jak głosi krakowska wieść gminna, Właścicielom, byłym pracownikom korporacji, w ustawieniu pierwszego menu pomagał Adam Chrząstowski, wtedy jeszcze Chef w Ancorze. Ale prawdziwa rewolucja zaczęła się po przeniesieniu restauracji do byłego domku ogrodnika przy Villi Decjusza, w którym w połowie lipca zaczął pracować Piotr Ślusarz, znany z polskich edycji Top Chefa” i „Hell’s Kitchen”.Na kulinarne doświadczenia Pana Piotra składa się praca w takich miejscach jak sopocki Sheraton, londyński Hibiscus czy warszawskie Atelier Amaro, zaś idea jego gotowania opiera się na mocnym fundamencie lokalnego, najlepiej wychodowanego we własnym ogrodzie produktu i doskonałej techniki. Menu zmieniane sekwencyjnie (dwa-trzy nowe dania w miesiącu „wypierają” starsze) jest krótkie, dzięki czemu podczas czteroosobowego lunchu miałem możliwość spróbowania prawie wszystkich pozycji, które bardzo kompetentnie, z dużą wiedzą co do produktów i technik kucharskich prezentowała obsługa.Na początek na stół wjechał niemały amus bouche, na który składał się chips owsiany z kroplami majonezu z oleju z igieł sosny, twarożek z lukrecji przepuszczony przez syfon, z chlebem pszennym pełnoziarnistym oraz pęczek ziół z własnego ogrodu. Nie był to zapewne najbardziej intrygujący i smaczny zestaw smaków, spośród tych, które na nas czekały ale na pewno pobudzał wyobraźnię i budował wielkie oczekiwania na przyszłość. Pierwsza z przystawek – mizuna z sorbetem z buraka i chipsem ziemniaczanym, przygotowanym z cienko rozsmarowanego puree w formie placka intrygowała nie tylko nazwą (częściej chyba nazywa się ją japońską musztardą) ale i cudownym smakiem buraczanych lodów. O ile w tym daniu element „chrupki” był reprezentowany tylko przez chips to kolejna przystawka czyli sorgo z prosem, serem owczym i pyłkiem kwiatowym, miała dużo bardziej skomplikowaną strukturę. Kuleczki gotowanego sorgo były elastyczne zaś zmieszany z nimi maleńki popcorn z prosa oprószony pyłkiem kwiatowym przyjemnie strzelał na podniebieniu. Smak obu zbóż urozmaicały kawałeczki sera owczego. Jedząc pysznego tęczowego pstrąga z chipsem rybnym i burakiem nie mogłem wyjść zachwytu nad formą i sposobem przygotowania chipsa. Skórka z odfiletowanego pstrąga była suszona w piekarniku, smarowana białkiem a następnie smażona. Półprzeźroczysty efekt tego działania był piorunujący i wizualnie i smakowo. Z przystawek rozczarowało jedynie pate z gęsich żołądków z agrestem. Kulki pasztetu glazurowane agrestowym żelem były interesujące wizualnie ale nie powalały smakowo. Przystawkowe porcje nie były małe ale nie przeszkodziło nam to w rzuceniu się na dania główne. Pierożki z głowizną na kapuście, niby zwyczajne okazały się jednym z najlepszych dań. Comber z królika z orzechem laskowym, maliną i kaszą gryczaną niepaloną zachwycił miękkością mięsa (gotowanie techniką sous vide doprowadziło comber do stanu obłędnej, rozpływającej się konsystencji) i kaszą o wyraźnym posmaku orzechów laskowych. Kaczka w słodzie jęczmiennym i kawie żołędziowej z gałązkami czarnego była mniej fascynująca niż tego oczekiwaliśmy ale rzeczone gałązki bzu obtoczone w białku, obsuszone, a następnie usmażone w głębokim tłuszczu zostały uznane jako odkrycie tego posiłku. Nota bene była to już moja druga przygoda z wykorzystaniem czarnego bzu. Pierwszy raz podano mi go w formie pikli z kwiatostanów w kopenhaskiej Nomie w kwietniu tego roku. Jakiś znak ?Ostatnie danie główne – jesiotr uniwersytecki z liśćmi pomidora, migdałami i kaszą jęczmienną urzekło przede wszystkim samą rybą. Jesiotr ugotowany techniką sosu vide pochodził z hodowli Uniwersytetu Rolniczego (stąd jego nazwa). O jakości i świeżości tej ryby niech najlepiej powie przytoczony przez Piotra Ślusarza fakt, że jesiotr zamarynowany w pokrzywach z ogrodu zachowuje świeżość godną tatara do 5 dni od dostawy!!!Nie jestem fanem deserów, ale lektura karty zmusiła mnie do spróbowania… wszystkich. Na stół wjechał sernik z grzybami i sorbetem z nagietka. Sernik zrobiony był na słono z mleka krowiego z płatkami nagietka a towarzyszył mu sorbet z tegoż nagietka obsypany kruszonką z kruchego ciasta i kosteczkami z galaretki z naparu ziół z ogrodu restauracji. Był to chyba jeden z najbardziej interesujących, półwytrawnych deserów w moim życiu. Większym wyzwaniem okazało się mleczko chrzanowe z jeżyną i jabłkiem posypane popiołem z palonego siana, w którym chrzan zdecydowanie szczypał w język. Pomimo tego deser uzyskała powszechny aplauz. Oprócz wyżej wymienionych w karcie a co za tym idzie i na naszym stole pojawił się zestaw sorbetów: marchew/amaretto (dla mnie za słodki), seler/czarna porzeczka (bardzo ciekawy), rabarbar/rozmaryn (najlepszy) i pietruszka/jabłko. Lunch trwał dość długo bo przerywany był rozmową z właścicielami i Chefem, którzy nie tylko opowiadali o swojej pasji ale cudownie zakręceni pokazywali teren, ogród i opowiadali o planach, bliższych i dalszych. Wierzę, że ich energia, dbałość o szczegóły (umarłem z zachwytu nad hotelem dla owadów), wiedza, doświadczenie i podejście Pana Piotra do produktu dadzą wspaniałe efekty. A co do jedzenia? Pomysł na nazwę restauracji wziął się z bardzo pierwotnej koncepcji posiadania lokalu, w którym codziennie serwuje się tylko dwadzieścia siedem porcji i … zamyka go. Na szczęście z tej idei zrezygnowano i dzięki temu mogę mieć pewność, że przy każdym następnym moim pobycie w Krakowie wystarczy i dla mnie tutejszych rozkoszy podniebienia. A będę tu jeszcze nie raz bo 27 Smaków Slow Food jest dla mnie od teraz kulinarną destynacją nr 1 w Krakowie. Lunch 22 sierpnia 2015

Leave a Review

+48 502 439 997

Directions

Aleja Kasztanowa 1A, Zwierzyniec, Kraków

Own this Business?

Claim your business to manage photos, menus, details, advertise, and plenty more!

Issues?

Notice anything wrong with this listing? Please report issues/suggestions here.

Scroll to Top