Obiady domowe u Andzi
Latest Reviews
-
Słabo. Często jestem w pobliżu tej knajpki. Kiedyś było tam chyba takie coś w stylu Sphinksa. Postanowiłem, że któregoś dnia tam wstąpię. Ostatnie wła…
About
Obiady domowe u Andzi is open for Bar. Obiady domowe u Andzi serves Polish dishes. Incorrect or missing information? Make a report, or claim the restaurant if you own it!Details
Feature List
home deliverypet friendlyindoor seatingdisabled friendlywifiReviews
Leave a Review
You must be logged in to post a comment.
1 Reviews on “Obiady domowe u Andzi”
Słabo. Często jestem w pobliżu tej knajpki. Kiedyś było tam chyba takie coś w stylu Sphinksa. Postanowiłem, że któregoś dnia tam wstąpię. Ostatnie właśnie przytrafiła się okazja. Miałem zjeść coś w mieście, a byłem akurat niedaleko. Postanowiłem wstąpić.Wchodzę. Pierwsze co się rzuca w oczy… A właściwie to w nozdrza. Uderzający zapach jedzenia. I w dodatku nie jest to przyjemny aromat domowej kuchni. Czuć raczej smażenie. Nie lubię tego. A zwłaszcza gdy w tych samych ubraniach trzeba potem posiedzieć jeszcze kilka godzin. Druga sprawa – jest dosyć ciemno. Z sufitu zwisają lampy w stylu restauracji wcześniej wspomnianej, niestety żadna nie była włączona. Świeciło tylko kilka lampek nad małym barem. W dodatku w środku było trochę zimno. Podsumowując – zimno, ciemno i średni zapach. Bomba.Obsługa. Zamawiamy przy małym barze. Lista potraw jest wywieszona na ścianie. Nie ma papierowego menu. Nikt nam nie doniesie posiłku do stołu. Trzeba to zrobić samodzielnie. Tak samo jest z odniesieniem pustych talerzy. Ja już nie miałem za bardzo gdzie odstawić swojego, bo na ladzie była sterta innych. Na sam posiłek czekałem 20 minut, mimo że właściwie byłem pierwszy w kolejce. Praca pani za ladą polega na zebraniu zamówienia, wydaniu napoju oraz powiadomieniu o gotowości dania.Co jest w menu? Na początek dnia Andzia proponuje śniadanie pod postacią jajecznicy lub naleśników. Jajecznica na maśle kosztuje piętkę, na boczku jest złotówkę droższa (nie wiadomo z ilu jajek). Naleśniki ze szpinakiem – dycha. Co się tyczy dań obiadowych. 10 mięch, jedna ryba, 5 rodzajów pierogów. Do tego sałatki. Dla wegetarian właściwie tylko pierogi (na przykład z soczewicy za 10 złotych). Do każdego dania głównego dostaniemy ziemniaki i surówkę. Ja pyry zamieniłem na frytki (dopłata 3,50). W menu nic wystrzałowego. Mintaj, udko kurczaka, jakieś kotlety… Zrazy, gulasz, sznycel… Niczym mnie nie zaskoczyli. Aż się dziwiłem, że takie mięsa mogą spowodować taki zapach w środku. Ja zamówiłem kotleta „de’voaille” – pisownia oryginalna. Po zamianie ziemniaków na frytki musiałem za niego zapłacić 17 złotych. Dosyć sporo jak na zwykły bar. Zwłaszcza, że trzeba zamówić jeszcze coś do picia. Po 20 minutach oczom mym się ukazała spora porcja. Sam kotlet niestety nie wyglądał najpiękniej. Miał sporo ciemnej, pomarszczonej panierki. Długo smażony w głębokim tłuszczu. Frytki były kompletnie niesłone, ale surówki za to naprawdę smaczne. Mięso było nawet dosyć miękkie, ze środka niestety nie wypłynęło roztopione masło. Niestety kotlet był trochę tłusty. Zwłaszcza panierka. Jak dla mnie zdecydowanie za bardzo. Oprócz tego w smaku niczym mnie nie zaskoczył. Z pewnością jadałem już lepsze tego typu dania.Podsumowując. Andzia niczym pozytywnym na tle konkurencji się nie wyróżnia. Powiem więcej, niestety trochę od niej odstaje. Nie jakoś bardzo, ale zawsze. Znam wiele lepszych miejsc na szybki obiad z „domowym” jedzeniem. Ten lokal niestety jest do poprawy. Raczej nie będę wpadał. Za dwie dychy zjem lepszy posiłek. I nie będę cały dzień zalatywał przykrym zapachem smażenia z kuchni. Jak ktoś chce tam wpaść – niech wpada. Mi jest Andzia obojętna. Ani nie polecam, ani nie przestrzegam.