Pineda del Mar – Tawerna Hiszpańska
Latest Reviews
-
Nr 1 w Trójmieście. Od lat chodzimy z żoną do hiszpańskiej na specjalne okazje. Próbowaliśy tam wszystkiego i zawsze byliśmy tak samo zachwyceni. Kuch…
-
Dobrze zjesz pod okiem właścicielki. Do lokalu wpadliśmy na kolację w zimowy słotny wieczór. Przywitała nas i obsługiwała właścicielka. Lokal utrzyman…
-
Niecodzienne jedzenie, na obiad i randkę. Wybrałem się do Pineda del mar z ciekawości i łakomstwa na owoce morze. Co prawda nie zawiodłem się, ale to …
About
Pineda del Mar - Tawerna Hiszpaska is open for Casual Dining. Pineda del Mar - Tawerna Hiszpaska serves Greek, Spanish, Mediterranean and Italian dishes. Incorrect or missing information? Make a report, or claim the restaurant if you own it!Details
Feature List
indoor seatingReviews
Leave a Review
You must be logged in to post a comment.
4 Reviews on “Pineda del Mar – Tawerna Hiszpańska”
Nr 1 w Trójmieście. Od lat chodzimy z żoną do hiszpańskiej na specjalne okazje. Próbowaliśy tam wszystkiego i zawsze byliśmy tak samo zachwyceni. Kuchnia wyjątkowa jak na nasz kraj, pachnąca, aromatyczna, doskonały smak. Świetny kotlet z tuńczyka, po którym zasmakowaliśy w tym gatunku ryby. Wielokrotnie w domu próbujemy naśladować dania z hiszpańskiej, z miernym rezultatem oczywiście. Do wielu dań podają też doskonałe bakłażany marynowane z sosem balsamicznym (chyba?) oraz suszonymi pomidorami. Unikalny sposób podania (nie na talerzach lecz deseczkach lub w rondelku) co dodaje klimatu. Bardzo gustowny wystrój, aż chce się posiedzieć. Wybaczam nawet ceny, które z roku na rok rosną o 10%. Niestety ze wzrostem cen zmniejszają się porcje. Kiedyś można było się najeść jednym daniem, teraz po przystawce, daniu głównym i deserze wychodzę nienasycony.
Dobrze zjesz pod okiem właścicielki. Do lokalu wpadliśmy na kolację w zimowy słotny wieczór. Przywitała nas i obsługiwała właścicielka. Lokal utrzymany w bezpretensjonalnym klimacie hiszpańskeij tawerny. Przyjemnie, dobra muzyka. W karcie bardzo szeroki wybór.Na przystawki wybrałam deskę szynki serrano podanej z suszonymi pomidorami i grzankami czosnkowymi – całość miała bardzo dobry smak. P. zamówił swoje ulubione danie – zupę rybną – ta okazała się kremowa, gęsta, pikantno-słodka. Wg niego jedna z lepszych jakie jadł.Nasze dania główne. Ja zdecydowałam się na paelle z kurczakiem i owocami morza – danie było ogromne i gęsto naszprycowane małżami, krewetkami, kalmarami i kurczakiem. Bardzo smakowite. P. zamówił wołowinę z warzywami po korsykańsku – gulasz był pikantny i wyśmienity w smaku. Porcja ogromna.Naszym deserem były profiterolki w gorącym sosie czekoladowym – smaczne, ale zdecydowanie najmniej wyróżniająca się pozycja tego wieczoru.Dobra, być może ciut natarczywa obsługa, smaczna kuchnia, miła atmosfera wnętrza, ceny średnie, a porcje może ciut za duże – ogólnie warto to miejsce polecić!
Niecodzienne jedzenie, na obiad i randkę. Wybrałem się do Pineda del mar z ciekawości i łakomstwa na owoce morze. Co prawda nie zawiodłem się, ale to co otrzymałem nie do końca jest hiszpańskie w stylu.Z przystawek próbowałem całkiem ciekawej zupy krem czosnkowej – miłej w odbiorze, lekko pikantnej, ale okrągłej w smaku i niestety kremu z pomidorów, który zmroził mi krew w żyłach dużą ilością cukru i posmakiem ketchupu.Na danie główne pod silną presją właścicielki zamówiłem małże nowo zelandzkie. Nie był to chyba najszczęśliwszy wybór. Danie słabo przemyślane – małże podawane w muszlach pod otuliną z blanszowanych pomidorów i szklonej cebulki zapieczone pod parmezanem. Co prawda to rzecz gustu, ale jednak w restauracjach trzeba się kierować zasadami sztuki kulinarnej, które to mówią, że ser + owoce morza = smak samego sera. Dzięki temu pojadłem sobie sporo parmezanu. Drugim daniem jakie próbowałem były mule w sosie śmietanowo-szpinakowym. Tu, poza tym, że sos był odrobinę za rzadki nie ma się do czego przyczepić. Smaczne, proste, mało hiszpańskie, ale warto było, choćby ze względu na radość jaką przynosi jedzenie tego rękami i brudzenie sosem wszystkiego dookoła.Tak jak już wspomniałem obsługa właścicielki dość natarczywa, ale miła. Dania były wydawane błyskawicznie.Ogólnie restauracyjka z fajnym klimatem i muzyką, niestety troszkę na uboczu, przez co Ci nie zmotoryzowani muszą przymusowo spalac kalorie idąc spory kawałek od publica.Zdecydowanie polecam na miły wieczór we 2 lub mniej kameralnie.
Brakuje Hiszpanii w Tawernie Hiszpańskiej. Sugerując się pochlebnymi opiniami na gastronautach, podczas mojej ostatniej wizyty w Sopocie postanowiłam się wybrać na lekką kolację.Po pierwsze rozczarowało mnie wnętrze – ciężkie, kiczowate obrazy, tandetne krzesła, gdzieniegdzie hiszpańskie wina. W części dla palących może trochę lepiej. Pamiętając jeszcze smaki z zeszłorocznej wizyty w Andaluzji chcieliśmy zamówić deskę przekąsek. Zabrakło niestety carpaccio, więc pani kelnerka zaproponowała nam zawijańca z bakłażana z mozzarellą. Uwielbiam bakłażana, a ten miał być podany dość oryginalnie, więc byłam bardzo ciekawa. Bakłażan, jak dla mnie, kompletnie nijaki. Połączenie dziwnych smaków, czego jestem zwolennikiem, tutaj przyniosło fatalny rezultat. Zamówiliśmy też sałatki. Okazały się one idealnym odzwierciedleniem wystroju restauracji. Przerost formy nad treścią. Ułożone w jakąś dziwną kompozycję z niedobrym sosem winegret, podane na obrzydliwych talerzach duralex. Nie znalazłam w tej kolacji absolutnie nic z hiszpańskich wspomnień kulinarnych.Jeśli chodzi o obsługę to niestety też słabo. Nikt nie przyniósł karty win, nie zapalił świeczki, nie przyniósł oliwy do sałaty. Może miałam zbyt wygórowane oczekiwania mając jeszcze w ustach smak Hiszpanii, a może po prostu źle wybrałam z karty. Mnie jednak zdecydowanie w tej hiszpańskiej tawernie zabrakło Hiszpanii.